
Jurek Skarżyński: Od polityki trudno się teraz
opędzić, tyle jej dookoła, a okazuje się, że i w sporcie można sobie
popolitykować.
Nie lubisz polityki? Ostrzegam, że jeśli jesteś biegaczem, czy tego chcesz czy
nie chcesz, będziesz politykował. Decyzjami dotyczącymi własnej
polityki
startowej będziesz realnie wpływał na rozwój lub regres swojej biegowej
kariery. Kiedyś ilość imprez biegowych
była tak mała, że zawodnicy krążyli po całej Polsce w poszukiwaniu możliwości
konfrontacji z innymi. A ile to kosztowało czasu i pieniędzy! To już na
szczęście przeszłość. Dzisiaj kalendarze biegowe w każdym tygodniu, niemal
przez cały rok, zawierają wiele propozycji biegów w różnych częściach Polski.
Zawsze w pobliżu znajdzie się jakaś impreza.
Każdy kij ma dwa końce. Mnogość
imprez biegowych spowodowała, że wielu biegaczom brakuje czasu na... trening! A
i sił - przy nazbyt rozrzutnej polityce startowej - nie wszystkim starcza. Bo
trzeba dodać, że jest wielu takich, którzy nigdy nie zmarnują okazji startu
nawet dzień po dniu, np. w sobotę na 10 km, a w niedzielę w półmaratonie. Chciałoby się zaśpiewać:
chłop żywemu nie przepuści. Zgroza! A może...
próba samobójcza? Cóż to jest więc takiego ta polityka startowa? Najprościej
rzecz ujmując, to taki dobór startów, z bogatej teraz listy możliwości, który
służy naszemu rozwojowi sportowemu. Jak trenować i startować w tym okresie, by
dać sobie szansę na dalszy rozwój, a nie zgasić zapał związany z podjęciem
treningu biegowego, którego efektem powinny być przecież kolejne sukcesy i
rekordy? Przecież to właśnie trzyma nas przy bieganiu bez względu na porę roku
czy warunki pogodowe.
Cel uświęca środki, a celem jest rozwój biegowy.

- fundamentalne dla sportowego rozwoju zjawisko
superkompensacji, o którym pisałem w jednym z
wcześniejszych artykułów, wymaga odpowiedniego czasu odpoczynku po
treningu - im mocniejszy trening, tym dłuższy czas potrzebny jest do pełnej
odbudowy i
nadróbki w postaci przyrostu formy. Nie inaczej z zawodami -
im bardziej wyczerpujące, tym dłużej doprowadzamy organizm do stanu pełnej
równowagi psychofizycznej. Ile czasu trzeba odpoczywać po zawodach biegowych?
Przyjmuje się, że okres regeneracji powinien trwać przynajmniej tyle dni, ile
wychodzi z podzielenia pokonanego dystansu (liczonego w kilometrach) przez 2,
np. po biegu na 10 km do kolejnego startu, a nawet tylko mocnego treningu,
trzeba odpoczywać nie mniej niż 5 dni, bo 10 : 2 = 5. Czy odpoczywać znaczy
tyle, co nie biegać? W żadnym wypadku - właśnie biegiem, tyle że bardzo
spokojnym, w wolnym tempie, szybciej doprowadzimy do odbudowy zniszczonych w
czasie biegu struktur białkowych mięśni. Jeśli po takim treningu wykonamy
zawsze serię łagodnych ćwiczeń rozciągających odpoczynek ten będzie jeszcze
skuteczniejszy. A przyda się też basen, sauna lub solanka, które przyśpieszają
regenerację.
- rekord życiowy w każdym starcie to niemal
marzenie
ściętej głowy, już na poziomie średniozaawansowanego biegacza. Trzeba
ustalić priorytety - starty najważniejsze, na których nam najbardziej zależy.
Na długich dystansach może ich być 4-5 w sezonie, najlepiej po 1-2 w każdej z
konkurencji. Wszystkie inne są tylko sprawdzianami formy, albo
przetarciami,
czyli startami, które mają przygotować organizm do rekordowego biegu. Nawet,
jeżeli w naszej ocenie będą one mało udane, liczy się przede wszystkim analiza
takiego startu - szukanie (i znalezienie!) przyczyn ewentualnej porażki oraz
takie prowadzenie dalszego treningu, by wyeliminować nasze najsłabsze strony.
Zabrakło sił w końcówce? Zwiększ ilość siły biegowej i wydłuż czas gimnastyki
siłowej. Zabrakło szybkości? Zwiększ ilość przebieżek, albo wprowadź trening
wytrzymałości tempowej. Na wszystko jest recepta, byle dobrze postawić diagnozę
i dobrze ją wypisać. A potem już trzeba tylko znaleźć czas na jej sumienne
zrealizowanie do chwili następnego sprawdzianu lub startu głównego!

- polityka startowa zakłada różnicowanie
intensywności. Nie można ze startu na start biegać na tym samym dystansie!
Monotonia to coś, co najszybciej zabija wolę walki u długodystansowców, a
wręcz... ogłupia! Dlatego najlepiej, jeśli start główny na dystansie np.
półmaratonu poprzedzi przynajmniej jeden, a jeszcze lepiej dwa biegi na
dystansie krótszym, np. na 5 i 10 km. Przed startem docelowym na 10 km warto
przetrzeć się biegiem na 5, a nawet
tylko 3 km! To zbuduje i fizyczną (w
mięśniach), i psychiczną (w głowie) rezerwę szybkościową. Po biegu na 3 km
start na 10 km będzie się wydawał wolnym. I tak faktycznie jest, tyle że jest
on ponad 3 razy dłuższy niż na 3 km. Ale to już zmartwienie mięśni i głowy!
Zapewniam, że jeżeli nie popełnimy błędu taktycznego - dadzą sobie z tym radę!
- co ciekawe, robienie sprawdzianu na zawodach
wcale nie wyklucza rekordu życiowego! Ważne jest jednak, by podczas takiego
sprawdzianu nie zakładać z góry próby bicia rekordu. Wolniejszy początek biegu
jest konieczny, a potem, przynajmniej po połowie dystansu... hulaj dusza -
biegniemy do utraty tchu. Przypominam: po połowie dystansu - nie wcześniej!
Takie nastawienie często owocuje
niespodziewanym rekordem. Cóż, zwykle -
niestety - ruszamy od startu za szybko i
zysk na pierwszych kilometrach
staje się...
gwoździem do trumny rekordu. To już elementy
taktyki
biegu. Nogi
same niosły zaraz po starcie? Jeżeli zaczniesz spokojnie
będą same niosły przed metą, gdy będziesz wyprzedzał tych
odważnych na
starcie. Zapewniam, że to się bardziej opłaci! Lepiej
stracić na połówce
minutę, by na drugiej części dystansu zyskać 3-4 minuty, bo zwykle za
1-minutowy
zysk na początku płacimy kilkuminutową
karą na linii
mety. I zniechęceniem do dalszego biegania, a ono jest najniebezpieczniejsze.
Ci, którzy nie wierzą, że można biec szybciej przed metą, niż zaraz po starcie
niech w końcu kiedyś
zaryzykują spokojny bieg po strzale startera.
Gwarantuję - każdy los wygrywa!
Powodzenia!
Jerzy Skarżyński
Źródło: Gazeta Sołecka, X/2006{moscomment}