Wyniki

Galeria - Ilona Berezowska / Galeria - Dorota Szota / Galeria - Irena Hulanicka

Strona zawodów 
Dział poświęcony imprezie

mw mw 2020fot. Organizator

Ilona Berezowska: Wietrznie, deszczowo, ślisko, po pętlach i w czterech turach. 42 edycja Maratonu Warszawskiego była inna niż wszystkie.

„Dla mnie szczęśliwa”- mówił na mecie Paweł Kosek, tegoroczny zwycięzca. Na start trzeciej tury przyjechał z Tychów. Chociaż nie znał swoich rywali, nie jest nową postacią na biegowych trasach. Biega od 2008 r. Dobrze sobie radzi zarówno z krótkim dystansem, jak i utramaratonem. Przed rokiem stał na drugim stopniu podium w Ostrawie i Gdańsku. W Warszawie wygrał z czasem 02:23:14 i poprawił swoją życiówkę.

Dla mnie dzisiejsze warunki okazały się sprzyjające. Długi czas biegliśmy w grupie. Byłem więc osłonięty od wiatru. Oszczędzałem się na końcówkę, bo wiedziałem, że jestem bardziej wytrzymały niż szybki i zazwyczaj mam mocny finisz. Tym razem również zachowałem zapas sił na koniec

- powiedział nam Paweł Kosek, który o zwycięstwo rywalizował z Łukaszem Oskierko.

Nie spodziewałem się aż takich warunków. W pewnym momencie zacząłem się nawet martwić, że nie wziąłem rękawiczek i rękawków. To mogło zaważyć na wyniku. Tak się jednak nie stało i nabiegałem nową życiówkę

- mówił Łukasz Oskierko, który przez pierwsze kilometry nadawał tempo grupie liderów. Linię mety przekroczył z czasem 02:23:33.

mw mw 2020 6
Podium dopełnił Dariusz Nożyński, który z czasem 02:24:43 już ósmy raz poprawił swój rekord życiowy na trasie tego maratonu.

Tuż za podium uplasował się Wojciech Kopeć, który jeszcze dobę przez startem, walczył z lekką infekcją i nie był pewien, czy wystartuje.

Na szczęście wczoraj lepiej się poczułem i mogłem pobiec. Bieg ułożył się zgodnie z moimi przewidywaniami, niestety w końcówce biegu rozbolał mnie brzuch i musiałem nieco zwolnić

- mówił na mecie Wojtek Kopeć. Jemu akurat bieganie po pętlach sprawiało przyjemność i przypominało atmosferę igrzysk.

O igrzyskach myślał również Tomasz Gawroński, od dwóch lat członek kadry narodowej głuchych lekkoatletów. Brązowy medalista mistrzostw Europy.

Do Warszawy przyjechałem, żeby zrobić minimum na igrzyska głuchych. Do kwalifikacji wystarczyłoby pobiec 2h:42. Zacząłem dosyć szybko. Jednak trasa była śliska i nie sprzyjały mi nawrotki. Mimo to, zakończyłem bieg z czasem 2:36:3. To moja nowa życiówka i minimum na igrzyska, które za rok odbędą się w Brazylii”

- cieszył się z wyniku Tomasz Gawroński.

Ze zwycięstwa wśród pań, cieszyła się także bardzo Dominika Stelmach.

To było moje marzenie. Chciałam wygrać Maraton Warszawski. W tym roku nie było zaproszonych gości zagranicznych. Sprzyjały mi również warunki, bo biegając po górach, jestem przyzwyczajona do zmiennego tempa. Pomyślałam więc, że jest okazja, by spełnić marzenie”

- mówiła Dominika Stelmach, która z czasem 2:41:57 wygrała bieg i niemal od razu ruszyła w drogę do Gdyni, na prom do Szwecji, gdzie w planie kolejny start.

mw mw 2020 8
Zdecydowanie mniej powodów do radości, miał jeden z faworytów imprezy- Kuba Nowak, który musiał zejść z trasy, niemal w końcówce biegu.

Daleko mi do mojej normalnej dyspozycji. Uraz, który na pół roku wyłączył mnie z treningu, po 35 kilometrze zaczął mi dokuczać. Okolice biodra zaczęły odmawiać współpracy i nie było sensu forsować nogi. Tuż przed metą musiałem się wycofać z rywalizacji. Cieszę się, jednak, że koledzy nabiegali swoje życiówki i serdecznie im gratuluję.

mw mw 2020 7

MARTOŃCZYK.PL: O swoich wrażeniach opowiedzieli też inni biegacze, którzy niekoniecznie walczyli o miejsce w czołówce.

W nocnym etapie wystartował nasz kolega Radosław Wypych. Jego zdaniem pora biegania dla organizmu dość nietypowa, jednak rywalizacja po pięknie oświetlonych, w zasadzie pustych ulicach Warszawy i Starego Miasta robiły wrażenie.

Wspaniale było zobaczyć Warszawę w nocy z perspektywy biegacza. Gdyby jeszcze kiedyś nadarzyła się taka okazja to zawsze będę wybierał nocną grupę. Padał deszcz, było zimno, wiał mocny wiatr zwłaszcza nad ranem, ale biegać w okolicach Starego Miasta było niesamowicie. Mam to szczęście i mieszkam w jednym z najpiękniejszych miast.

- powiedział nam po biegu

mw mw 2020 2fot. Organizator

mw mw 2020 11fot. Organizator

W ostatniej, niedzielnej grupie startowała między innymi nasz redaktor naczelny Wojtek Szota.

Iwona Świerszcz, która od wielu lat startuje w Maratonie Warszawskim w rozmowie z naszym fotografem Dorotą Szota powiedziała:

Cudnie było po tak długiej przerwie wreszcie wystartować w zawodach i móc powalczyć że swoimi słabościami na trasie. Uwielbiam Sen o Warszawie przed biegiem. A jakie to miłe było uśmiechać się co chwilę do Twojego męża! (red. Wojtka Szoty) 

Jak fajnie było znów widzieć Ciebie i do Twojego obiektywu pokazać ósemki! Bardzo podobały mi się pętelki. W porównaniu z długą Puławską z Orlenu tu było intrygująco, ciekawie i przewidywalnie zarazem. Deszcz był ok. Super taki kameralny maraton w sercu miasta! A że nogi bolą, czas gorszy to nie istotne.

mw mw 2020 9

 Wspomniany wyżej Wojtek Szota, prywatnie mąż Doroty :) relacjonuje:

O tej porze roku zwykle kończył się maratoński sezon, a nie zaczynał. Wszystko było inne - mierzenie temperatury, maski, pola na starcie jak formule 1, bieganie na 9 pętlach, medal w specjalnym pakiecie itp. Startowałem w ostatniej grupie. Cały czas mocno padało, temperatura w granicach 10 stopni, wiatr hulał jak chciał, raz z jednej, raz z drugiej strony, większość trasy po bruku. Jednak możliwość pobiegnięcia po Krakowskim Przedmieściu i Miodową rekompensowała wszystko. Tutaj pętle były atutem. Ponadto wielokrotnie można było pozdrawiać znajomych i dodawać sobie wzajemnie otuchy. Startowałem w tym pamiętnym reaktywowanym Maratonie Warszawskim w 2002 roku, teraz w 2020 roku, widzę wiele analogii, przede wszystkim to, że impreza się odbyła mimo wielu niekorzystnych okoliczności.

mw mw 2020 10