
Do zapisów ustawiła się długa kolejka, którą z mozołem rozładowywali organizatorzy Małgosia i Grzesiek Krochmal. Na szczęście tuż przed startem przestał padać deszcz i dobra pogoda utrzymała się do końca zawodów, a momentami zza chmur pokazywało się „wiosenne" słoneczko. Ja swój bieg zacząłem bardzo ostrożnie stopniowo nadrabiając dystans na podbiegach. Patrzyłem z podziwem na tych, którzy zbiegając pędzili na złamanie karku. Ręce, nogi wydawały się fruwać bezwładnie niczym wiatraki a jednak nikt się nie wywracał. Specjaliści potrafili na długich zbiegach nadrobić nad rywalami kilkanaście metrów. Oprócz siły i kondycji trzeba było wykazać się ogromną sprawnością i kocią elastycznością aby liczyć się w walce o zwycięstwo. W rywalizacji na 10 km najszybszy wśród panów był Robert Celiński a wśród pań Beata Andres.
{google}-307936692903840122{/google}