Grzegorz Zwierzchoń: Trzecia edycja lokalnego biegu RUNbertów odbyła się 10/10/2015. Mroźny poranek towarzyszył organizatorom podczas przygotowywania biegu. Całe szczęście podczas zawodów pogoda już była -super lekkie słońce. Charakter imprezy to przede wszystkim miejsce czyli lokalizacja startu, mety oraz biura zawodów na terenie Warszawskiej Akademii Obrony Narodowej. Rembertów to w końcu dzielnica która bardzo związana jest z wojskiem. Dlatego właśnie medale tej imprezy przypominają nieśmiertelnik a pakiety dla zawodników pakowane w zielone torby z białym nadrukiem maja podkreślać lokalny koloryt biegu.
Uczestnicy schodzili się powoli, w biurze zawodów słychać było przyjacielskie rozmowy. Taki bieg to doskonała okazja do aktywnego spędzenia czasu wśród sąsiadów. Na pierwszy ogień poszły więc dzieci rywalizujące w biegu z maskotką - do pokonania miały małą pęntlę dookoła placu apelowego gdzie znajdowała się meta i start. Radość na twarzach najmłodszych i całych rodzin jakie dopingowały swoje pociechy to widok jaki uchwyciły nasze aparaty.
Po najmłodszych przyszedł czas na start biegu głównego. Szybka trasa i
warunki pogodowe sprawiły że wielu uczestników poprawiło swoje
tegoroczne wyniki. Pierwszy na mecie zameldował się Jakub Pudełko
ustanawiając rekord trasy na poziomie 15 minut i 31 sec. Taki wynik
potwierdza że jest to miejsce gdzie można walczyć o swoje rekordy
życiowe.
Wśród kobiet pierwsza na mecie zameldowała się Diana Dawidziuk z czasem 19:13.
Trudno opisać klimat biegu tutaj po prostu trzeba być - zapraszamy wiec w przyszłym roku.
A tak bieg opisują uczestnicy:
„Chcemy, żeby nasze dzieci znały inne rozrywki niż komputer czy tablecik, żeby nie musiały leczyć się z nadwagi czy otyłości, żeby prowadziły zdrowy, zbilansowany tryb życia. Nie zachęcimy ich do tego inaczej niż własnym przykładem. I temu właśnie służą takie lokalne, kameralne zawody biegowe. Miło, że są tacy, którym się chce je organizować, dla tych, którzy swoja postawą promują zdrowy trym życia.”
" Po wtóre, te mniejsze biegi mają swój niezaprzeczalny klimat. Zarówno przed biegiem jak i w trakcie spotkałem sporo znajomych twarzy. Od razu przepraszam jeśli kogoś nie poznałem w pierwszej chwili, zwłaszcza *po biegu*. Miałem biec spokojnie, a okazało się, że otarłem się o życiówkę, więc po przekroczeniu mety przez dłuższą chwilę jeszcze próbowałem dojść do siebie. Natomiast ilość przybitych piątek tego dnia była dla mnie co najmniej zaskakująca!"
Dziękujemy wszystkim dzięki którym ten bieg mógł się odbyć w szczególności Wolontariuszom.
Bądź pierwszym który skomentuje
Napisz komentarz
Komentarze można zamieszczać bez wcześniejszego zalogowania.
Pamiętajcie o poprawnym wpisaniu kodu uwierzytelniającego.
Redakcja zastrzega sobie prawo do usuwania komentarzy naruszających ewidentnie kulturę wypowiedzi.