Dziś po tygodniowym pobycie i aklimatyzacji w Gorak Shep na wysokości 5180 m.n.p.m wróciłem do Namcze Bazar na dwudniowy odpoczynek. Zaplanowałem zrobić dziś około 34 km. biegu, ale nic z tego... skorygowałem trening na spokojny marszobieg. Spowodowane było to wczorajszym lekkim zatruciem pokarmowym po obiedzie. Stan niedyspozycji trzyma mnie do dzisiaj. W trakcie treningu dołączył do mnie jeden biegacz Nepalski, który towarzyszył mi do Namcze i trening był bardziej efektywny i mobilizujący. Mam jeszcze jeden problem , wrasta mi paznokieć w dużym prawym palcu stopy i jest wyraźny dyskomfort. Muszę temu zaradzić i pokombinować.
Brakowało mi odskoczni po ostatnich tygodniach pobytu w górnych partiach Himalajów. Tu w Namcze jest lepiej, więcej się dzieje i trochę tej cywilizacji, od której czasami uciekam. Tam w wyższych górach człowiek wstaje i kładzie się z kurami, wszyscy są zmęczeni. W trakcie wcześniejszych pobytów na poszczególnych wysokościach zatrzymywałem się w Panboche , Dingboche, Czukung, z Czukung wybierałem sie na bazę pod Lhotse, Island Pick i Czukung Ri, oczywiście biegając jak to było możliwe, oczywiście bez szaleństw, inaczej się nie da.
Pytanie co z pogoda? widać juz silne oznaki napływającego monsunu. Na lodowcu Khumbu obecnie przebywa przeszło 200 osób, zapewne słyszeliście o lawinowych wejściach wspinaczy na Mount Everest - nawet 200 osób jednego dnia. Na lodowcu istnieje duże miasteczko. Wygląda to interesująco. Mnóstwo ludzi z całego świata.
Start już za tydzień , 29 maja o godzinie 7 rano. Na pewno będzie poniżej zera stopni. Przy okazji produkcja filmu idzie nam znakomicie, a zdjęcia które czasami możecie zobaczyć jak uda się nam zamieścić na facebooku, są tego dowodem. Jutro odpoczynek, mała przepierka, relaks. Zacznie się też ładowanie energii na wyścig (glikogen).
We wtorek wracamy powoli do Gorak Shep. Uzupełnię zapasy makaronu i jajek , które tu za mną chodzą. Produkty te będę dodawał w kuchni Szerpów, jako dodatek ilościowy do właściwych proporcji daniowych. Czasami dla mnie to za mało. w drodze powrotnej w kilku miejscach pozostawię mój magiczny napój, niczym kość zakopana przez psa na czarna godzinę. Trochę glukozowego strzału.
Pertraktujemy z firma helikopterową na możliwość filmowania tego maratonu z lotu ptaka, bo to musi wyglądać imponująco. Miejmy nadzieje ze uda sie w tej kwestii dogadać i tak uatrakcyjnimy film. Adrian Dmoch ma świetne oko i wyczucie chwili.
Ps. Przypominam o wysokim udziale moich partnerów w tym projekcie: LOTTO EXTREME, NIK, 4F, ADidas, Miasto Lukow, Gmina Trzebieszow, Sport Konsulting, Smile Design Clinik. Fundacje Jerzego Kukuczki i Cegielkowo, Maratończyk.pl.


