
Po trzech tygodniach aklimatyzacji mój obóz znajduje się już w Lobucze tj. na wysokości 4940 m n.p.m. Jutro udam się do Gorak Shep na wysokość 5150 m n.p.m. Aklimatyzacja przebiega bezproblemowo, mam jedynie kłopoty z zasypianiem i oczywiście z wysiłkiem na tych wysokościach, ale to normalne. Pierwsze dwa tygodnie spędziłem w Namcze Bazar, a po tym przemieszczałem się do wsi Thame i Lumbde. Samotnie też pokonałem przełęcz Cho La (5360 m n.p.m.). Tu miałem trochę strachu ponieważ tego szlaku nikt od trzech miesięcy nie przechodził. W trakcie przeprawy padał śnieg i deszcz i cały czas chmury waliły się niczym wodospad Niagara, a przełęcz ta jest naprawde trudna w tych warunkach do przejscia ale sie udalo.
Potem już czekał ona mnie Gokyo (miejscowość i wioska)gdzie spędziłem kolejne cztery dni już na wysokości 4790mnpm, potem przeprawa przez lodowiec około godziny i przystanek na jedną noc i kolejna przelecz Renjio La 5460mnpm. Przejście trudne, ale już nie bylem sam, bo z kolegą z Kanady i jego szerpą, a wiec było raźniej. Było ciężko, bo trasa prowadziła po zwaliskach skalnych i lodowcu. Potem przez malownicze doliny na wysokosciach przeszlo 5000 m n.p.m. Późnym popołudniem dotarłem do Lobucze.
Bieganie na tych wysokosciach jest trudne i wymaga dużo samozaparcia, szczególnie pod górę. Trasa jest bardzo zmienna. Nie ma praktycznie płaskich odcinków. Jest mnóstwo kamieni, głazów, kolein, mieszaniny piachu, szutru itp. Nawet najmniejszy podbieg daje się odczuć w płucach i nogach, ale daję radę. Biegam oczywiście wszystko spokojnie, bez szaleństw, bo tak należy biegać na tych wysokościach. Pogoda zmienia się. Jest to w prawdzie koniec pory monsunowej, to nadal w ciągu dnia i nocy, z przerwami, pada. Na szczęście udaje mi się jakoś unikać deszczu. Turystów też mniej niż na wiosnę. Pozdrawiam i podsyłam kilka zdjęć. Planuje jeszcze jedej resed w Namcze Bazar w pszyszłym tygodniu pod koniec aklimatyzacji i zbliżającego się startu 5 paqzdziernika.


