arkadiusz gardzielewski wirtual 1Arkadiusz Gardzielewski/Instagram

Robert Zakrzewski: Biegi rozgrywane w nietypowej, wirtualnej formule mają swoje pięć minut, bo i nietypowych czasów doczekaliśmy. Czy mogą one stać się normą także po pandemii? Tak jak praca zdalna w korporacjach.

„Jak jest fajny medal, to nawet dla niego warto pobiec”

Mówi się, że potrzeba jest matką wynalazku, ale biegi wirtualne istniały od dawna. Jednak dopiero teraz wyszły z niszy wyzwań i zabawy na medal. Stały się obecnie jedyną możliwą formą rozgrywania biegów masowych. Ten rozkwit dotyczy zarówno Polski jak i zagranicy.

W 2016 roku brytyjski Guardian zamieścił tekst pt. „The rise of virtual races” - czyli „Wzrost popularności wirtualnych wyścigów”. Zdaniem autorki takie biegi wydawały się być dobrą alternatywą dla osób, które mieszkają daleko, mają rodziny, czy nieregularny czas pracy, ale chcą pobiec i poczuć medal w dłoni jako nagrodę.

Dwa lata później biegi wirtualne zapukały do elity imprez, a biegacze otrzymali szansę startu w Wirtualnym Maratonie Nowojorskim. Jeden z najbardziej prestiżowych biegów można było pokonać w dowolnym miejscu na świecie, a dobry wynik mógł dać szansę na start w kolejnej odsłonie już tego „realnego” maratonu. Najlepsi wirtualni biegacze mogli przyjechać do Nowego Jorku i finiszować w Central Parku, a swój medal odebrać za metą, a nie od listonosza. Taki maraton wirtualny jest rozgrywany już co roku.

Duży wkład w promowaniu nowych technologi miał też Maraton Londyński, który dawał szansę startu w imprezie w 2014 roku... i to bez wychodzenia z domu. Wszystko dzięki wirtualnej rzeczywistości, odpowiedniej aplikacji i bieżni mechanicznej.

W Polsce wirtualne bieganie zaczęło się rozwijać się około 2014 roku dzięki społeczności internetowej zrzeszonej w ramach Virtual Runner Club. Pierwszy trening, który musiał być udokumentowany zdjęciem lub filmem, odbył się sześć lat temu pod hasłem „Nakręcamy się na bieganie”. Oczywiście historii korespondencyjnych wydarzeń można doszukać się jeszcze głębiej m.in. podczas Półmaratonu Warszawskiego w 2008 roku organizowanego nie tylko w stolicy, ale i w bazie wojskowej w Afganistanie.

Od tamtej pory na rynku pojawiło wielu mniejszych i większych organizatorów biegów wirtualnych. Jednak dopiero ten rok i obecna sytuacja na świecie związana z pandemią spowodowała, że stały się one popularne. Biegacze szukają motywacji, chcą się z kimś porównywać, wiedzieć, że inni są w podobnej sytuacji, przeżywają podobne sportowe rozterki.

Emocje może nie są takie same jak na normalnym biegu, ale ważny jest udział i dobra zabawa. Ja biegałem od 10 lat na różnych zawodach takich jak np. Bieg Flagi, czy Bieg Konstytucji. Byłem już zapisany na kilka startów, zanim odwołano biegi masowe. W tych biegach wirtualnych wynik nie jest ważny, bo i tak nie ma klasyfikacji. Raczej jak wspomniałem ważne jest samo uczestnictwo. Jak jest fajny medal, to nawet dla niego warto pobiec.

- powiedział nam Wojciech Gil, który jak podliczył ma już około siedmiu biegów wirtualnych biegów na koncie.

„w tym wszystkim potrzeba też trochę wyobraźni”

Przykład dał tegoroczny charytatywny bieg Wings For Life. 3 maja w Polsce blisko 9 tysięcy osób pobiegło wirtualnie dzięki aplikacji, w dowolnym miejscu i na wybranej trasie. Taka możliwość istniała w sumie już od 2015 roku, jednak nie ma co ukrywać, że większość wolała pojechać na masową imprezę do Poznania, albo gdzieś za granicę.

Następnie przyszedł Wirtualny Białystok Półmaraton, który zainteresowaniem zaskoczył chyba nawet samych organizatorów. Wyzwanie trwa jeszcze do 24 maja i nie trzeba jechać do stolicy Podlasia, żeby wziąć udział w imprezie. Wystarczy zarejestrować się, pobiec, a później przesłać wynik. Zrobiło to już ponad 1500 osób, w tym krajowa czołówka. Wirtualnie w klasyfikacji prowadzą Arkadiusz Gardzielewski (1:07:32) i Katarzyna Jankowska (1:23:20).

Kolejni organizatorzy decydują się na rozgrywanie imprez w takiej formule. W miniony weekend w Wirtualnym Biegu Wegańskim wzięło udział 150 osób i jak nam powiedzieli organizatorzy jest do bardzo dobry wynik. Nie wykluczają, że w przyszłości może być to jedna z opcji dla uczestników, obok startu realnego.

W rzeczywistości wirtualnej odbędzie się wkrótce Półmaraton Radomskiego Czerwca 76. Organizatorzy przyznają, że nie było możliwości przełożenia imprezy na inny termin z racji upamiętnienia konkretnych wydarzeń. Dystans będzie można pokonać w terminie od 12 do 30 czerwca. W mieście planowane mają być też specjalne „otwarte treningi”, podczas których będzie można pokonać 21 km i 975 m.

Z uwagi na swój wiek broniłem się przed organizacją biegu wirtualnego. Brakuje mi w tym nieco atmosfery, a co do wyników to przyjmowałbym je jako nieoficjalne. Stwierdziłem jednak, że trzeba coś zrobić dla zachowania ciągłości imprezy. W pamięci mam Maraton Warszawski, który też uratował swoją ciągłość. Oczywiście inna była wtedy sytuacja. Trudno żebyśmy wydarzenia czerwcowe upamiętniali w październiku czy listopadzie. Pomijam, że wtedy wkalendarzu może być wtedy tłoczno. Co do biegów wirtualnych, to widzę, że to „kręci” młodych i może być to jakaś alternatywa. Zwłaszcza jeśli będzie poparta dobrą stroną techniczną.

- mówi Tadeusz Kraska, dyrektor Półmaratonu Radomskiego Czerwca 76.

Organizatorzy nie chcą przegapić nowego trendu. Zwłaszcza, że to biegacze „głosują nogami” i wybierają gdzie chcą startować i jak. Rozmówcy uważają, że w przyszłości biegi wirtualne mogą być głównie uzupełnieniem oferty biegów masowych.

Biegi wirtualne faktycznie były, ale jak dobrze to nazwał dyrektor półmaratonu w Białymstoku w jednym z wywiadów, w większości działały na zasadzie sklepu z medalami. Niezależnie od tego czy przebiegłeś, czy nie, mogłeś go dostać. Teraz z racji sytuacji, która jest na świecie idziemy w inną stronę. Biegi chcą dać namiastkę zmagań swoim uczestnikom. Sam startowałem nie tak dawno pierwszy raz w zawodach wirtualnych, tyle że psich zaprzęgów. Organizowali je znajomi na Litwie. Są to już jakieś emocje, kiedy drukujesz numer startowy i zakładasz strój. Oczywiście w tym wszystkim potrzeba też trochę wyobraźni. Nie wydaje mi się, żeby biegi wirtualne wyparły tradycyjne biegi, bo ja jako biegacz i organizator czuję głód spotkań z uczestnikami. Myślę, że biegi wirtualne nie znikną, ale korzystać będą z nich organizatorzy jako dodatkowa opcja.

- mówi Bartłomiej Sobecki, organizator Biegu Fabrykanta, czy Ultra Kamieńsk.

Wszystko wskazuje, że wirtualne zmagania wkroczyły w nowy wymiar. Przeszły drogę od umownych biegów do fantastycznej zabawy i zostaną z nami na dłużej.

Bieganie prawdziwe, rywalizacja wirtualna - Maratończyk.pl na Strava